Byłem gościem na konferencji branży PR-owskiej. Wraz z szefem jednej z agencji i menedżerem odpowiedzialnym za PR w jednej z firm finansowych zajmowałem się oceną jakości komunikatów prasowych. Czasem chodzę na takie spędy, bo uważam, że opowiadając tym ludziom o swoich potrzebach i standardach zawodowych w jakiś sposób na nich wpływam, co może ułatwić mi pracę. Jednak gdy wracałem do domu tamtego wieczoru dwie rzeczy przyszły mi na myśl.
Po pierwsze, że przez to chodzenie i mówienie chyba wyrastam na dyżurnego krytyka PR. Jest to o tyle niebezpieczne, że wkrótce zapewne zacznę przynudzać i sam będę źle się z tym czuł. W końcu będzie tak, jak z pewną publicystką znaną w całej Polsce ze swoich feministycznych poglądów. Zadzwoniłem do niej 2-3 lata temu z prośbą o skomentowanie rozerotyzowanej reklamy jednego z polskich banków. - Proszę mi wybaczyć, ale nie chcę się wypowiadać na ten temat. Już nie chcę odgrywać roli dyżurnego betonu feministycznego - powiedziała do słuchawki zmęczonym głosem.
A po drugie, jest rok 2005, a polski PR wciąż rozmawia o rzeczach tak podstawowych, jak sztuka pisania komunikatów prasowych. Czy naprawdę powinienem brać w tych rozmowach udział?
1 comment:
Niestety w porównaniu z USA nadal jesteśmy daleko w tyle. Oni się zastanawiają, jak udoskonalać komunikaty prasowe, aby faktycznie były one przydatne dziennikarzom, zawierały gotowe cytaty ekspertów na dany temat, materiały audiowizualne, linki do stron na podobny temat, natomiast my w dalszym ciągu musimy edukowac PR-owców, aby nie zasypywali dziennikarzy nie tylko nieistotnymi informacjami, ale też fatalnie przygotowanymi. Dlatego uważam, że należy do znudzenia edukować osoby z branży PR, by nie popełniały już takich błędów.
Post a Comment