Wednesday, December 20, 2006

Zaskoczyć siebie

Otworzyłem dziś swój elektroniczny kalendarz i zdębiałem. Obok godziny 10.00 widniał w nim tylko jeden wpis: ''Breakfast at Tiffany's''. I nic więcej. Zacząłem sobie przypominać, o co mogło chodzić. ''Oddać komuś książkę? A może film? Nie, jedno i drugie kupiłem dawno temu i mam na półce. Napisać coś o »Śniadaniu u Tiffany'ego«? Ale co ja mogę o tym napisać poza tym, że to jedna z moich ulubionych książek? Moja »Gazeta« raczej nie będzie chciała publikować takich rewelacji...”

Po kwadransie wszystko sobie przypomniałem. To był piekny majowy dzień pięć lat temu, spacerowałem z córką w parku. Ona spała w wózku, a ja bawiłem się swoim pierwszym w życiu palmtopem. Jego elektroniczny kalendarz kończył się w 2030 roku, co wydawało mi się tak odległą przyszłością, że nawet nie mogłem o niej poważnie myśleć. Otworzyłem więc rok 2006. Najdalszy, który jakoś mogłem objąć swoją wyobraźnią i wpisałem na 20 grudnia śniadanie u Tiffany'ego. ''Ale będzie fajnie znaleźć coś takiego po kilku latach!'' - zaśmiałem się sam do siebie i natychmiast o tym zapomniałem.

Lata mijały, ja zmieniałem gadżety, za każdym razem przegrywając kalendarz i książkę telefoniczną. Tak się złożyło, że przez cały ten czas, nic na ten dzień nie planowałem - żadnych spotkań, materiałów czy zakupów. Niczego. Nie było więc powodu, żeby zaglądać na 20 grudnia. Dziś zajrzałem po raz pierwszy i szczerze się zdziwiłem. Po czymś takim nie chce się pracować. Dziwne uczucie. All I want to do is to jump into a cab and go to Tiffany's. To calm down right away :-)

2 comments:

Anonymous said...

Projekcje

Kiedyś - gdy byłem uczniem radzieckiej podstawówki w samym środku Syberii patrzyłem rok dwutysięczny i myślałem sobie - Boże, przecież ja będę wówczas miał 27 lat - jak to jest - mieć aż 27 lat? I też chciałem napisać do siebie list. Ale ostatecznie nie zrobiłem tego, ponieważ obejrzałem w telewizji reportaż z wmurowywania kolejnego socjalistycznego "listu do potomków". No - ale wtedy nie było palmtopów - teraz jest łatwiej komunikować się z przyszłym sobą bez konieczności wmurowywania czegokolwiek na lata ))

Princess Aquamarine said...

Coś podobnego! :)
To ja nie jestem jedyną, ktora doświadcza takich rzeczy?? :)
Żartuję, oczywiscie, i się bardzo cieszę, ze spotykam na swoją drogę ludzi jak wy!
A tak - na marginesie - jak to robią w Japonii? - otóż - niedaleko naszego miejsca zamieszkania tam - w Ushiku city stoi najwyższa statua Budhy na świecie ( nawet jest w Księge Guinessa). Można sobie do statui wejść i na drugim piętrze jest urządzone specjalne miejsce, gdzie możesz usiąść, napisać do siebie samego list (do przyszłego Siebie!)i wrzucić do skrzynki pocztowej! Japoński Urząd Pocztowy sie zobowiązuje dostarczyć Ci ten list, bez znaczenia na ile lat do przodu sobie zażyczyleś! Więc..., teraz czeakm. :) Nawet zapomniałam co tam napisałam. :)

Serdeczności
Rina