Otworzyłem dziś swój elektroniczny kalendarz i zdębiałem. Obok godziny 10.00 widniał w nim tylko jeden wpis: ''Breakfast at Tiffany's''. I nic więcej. Zacząłem sobie przypominać, o co mogło chodzić. ''Oddać komuś książkę? A może film? Nie, jedno i drugie kupiłem dawno temu i mam na półce. Napisać coś o »Śniadaniu u Tiffany'ego«? Ale co ja mogę o tym napisać poza tym, że to jedna z moich ulubionych książek? Moja »Gazeta« raczej nie będzie chciała publikować takich rewelacji...”
Po kwadransie wszystko sobie przypomniałem. To był piekny majowy dzień pięć lat temu, spacerowałem z córką w parku. Ona spała w wózku, a ja bawiłem się swoim pierwszym w życiu palmtopem. Jego elektroniczny kalendarz kończył się w 2030 roku, co wydawało mi się tak odległą przyszłością, że nawet nie mogłem o niej poważnie myśleć. Otworzyłem więc rok 2006. Najdalszy, który jakoś mogłem objąć swoją wyobraźnią i wpisałem na 20 grudnia śniadanie u Tiffany'ego. ''Ale będzie fajnie znaleźć coś takiego po kilku latach!'' - zaśmiałem się sam do siebie i natychmiast o tym zapomniałem.
Lata mijały, ja zmieniałem gadżety, za każdym razem przegrywając kalendarz i książkę telefoniczną. Tak się złożyło, że przez cały ten czas, nic na ten dzień nie planowałem - żadnych spotkań, materiałów czy zakupów. Niczego. Nie było więc powodu, żeby zaglądać na 20 grudnia. Dziś zajrzałem po raz pierwszy i szczerze się zdziwiłem. Po czymś takim nie chce się pracować. Dziwne uczucie. All I want to do is to jump into a cab and go to Tiffany's. To calm down right away :-)
Wednesday, December 20, 2006
Saturday, April 29, 2006
Saturday, March 18, 2006
Wolna Białoruś
Długo tu nie zaglądałem. Nie, nie jestem jednym z tych zawodowych gości stukających w klawiaturę dzień i noc. To chyba dlatego, że zbyt dużo piszę w pracy i dlatego w wolnych chwilach unikam pisania, jak potrafię.
Jutro na Białorusi są wybory. Po raz kolejny jest szansa na zmiany i po raz kolejny najprawdopodobniej nie zostanie ona wykorzystana. Dziś i wczoraj gdzie się da czytałem o tym, co się dzieje w Mińsku. W prasie polskiej, rosyjskiej i zachodniej... Natrafiłem też na specyficzny blog. Naukowcy i dziennikarze, którzy uważają białoruski internet za jedną wielką wyspę społeczeństwa obywatelskiego, powinni go dobrze przestudiować. Autor jest chyba w okolicach 30-ki, raczej wykształcony, a jeśli nie, to z pewnością oczytany. Prawdopodobnie włada angielskim. Mieszka w jednej z robotniczych dzielnic Mińska. Teoretycznie, wypisz wymaluj siła napędowa zmian, która przyjdzie jutro na wiec.
Otóż nic bardziej mylnego. Autor bloga w każdej linijce wyzywa opozycję od ''pedziów'', ''półgłówków'' i ''zasysaczy grantów''. Deklaruje, że jest w pełni szczęśliwy, głosował na Łukaszenkę przez całe swoje życie i nadal będzie to robił. Na plac na pewno nie przyjdzie, bo marzy, żeby milicja i OMON potraktowali zwolenników opozycji jak najbardziej brutalnie. Co ciekawe, jego zapiski maja swoich wiernych czytelników i generują sporo komentarzy.
To dobrze pokazuje, że białoruski internet wygląda niemal tak samo, jak białoruska ulica. Można na niej spotkać sporo fanów byłego prezesa sowchozu. Jeśli chcesz zobaczyć inną stronę białoruskiego internetu, zajrzyj tu:
http://avtaz-lj.livejournal.com/
Jutro na Białorusi są wybory. Po raz kolejny jest szansa na zmiany i po raz kolejny najprawdopodobniej nie zostanie ona wykorzystana. Dziś i wczoraj gdzie się da czytałem o tym, co się dzieje w Mińsku. W prasie polskiej, rosyjskiej i zachodniej... Natrafiłem też na specyficzny blog. Naukowcy i dziennikarze, którzy uważają białoruski internet za jedną wielką wyspę społeczeństwa obywatelskiego, powinni go dobrze przestudiować. Autor jest chyba w okolicach 30-ki, raczej wykształcony, a jeśli nie, to z pewnością oczytany. Prawdopodobnie włada angielskim. Mieszka w jednej z robotniczych dzielnic Mińska. Teoretycznie, wypisz wymaluj siła napędowa zmian, która przyjdzie jutro na wiec.
Otóż nic bardziej mylnego. Autor bloga w każdej linijce wyzywa opozycję od ''pedziów'', ''półgłówków'' i ''zasysaczy grantów''. Deklaruje, że jest w pełni szczęśliwy, głosował na Łukaszenkę przez całe swoje życie i nadal będzie to robił. Na plac na pewno nie przyjdzie, bo marzy, żeby milicja i OMON potraktowali zwolenników opozycji jak najbardziej brutalnie. Co ciekawe, jego zapiski maja swoich wiernych czytelników i generują sporo komentarzy.
To dobrze pokazuje, że białoruski internet wygląda niemal tak samo, jak białoruska ulica. Można na niej spotkać sporo fanów byłego prezesa sowchozu. Jeśli chcesz zobaczyć inną stronę białoruskiego internetu, zajrzyj tu:
http://avtaz-lj.livejournal.com/
Subscribe to:
Posts (Atom)